Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/070

Ta strona została przepisana.

rozwijał się przed ich oczyma; mogli przekonać się, że linia tego ruchu rozciąga się nieco po za orbitę Jowisza. Droga przebieżona przez miesiąc i odległość od słońca wyrażone tam były w liczbach. Nic nie było jaśniejszego nad to i jeżeli Palmiryn Rosette nie omylił się, jeżeli Galia ściśle dokona swój obrót we dwóch latach, to znajdzie ziemię znowu w tym samym punkcie, gdzie ją potrąciła; ponieważ w tym samym czasie matematycznie dopełnią się dwa obroty ziemi. Ale jakie będą wyniki nowego uderzenia? Niechciano nawet myśleć o tem!
W każdym razie, jeżeli dokładność pracy Palmiryna Rosette mogła być podejrzywaną, to należało pilnować się, by tego nie okazać.
— A zatem — rzekł Hektor Servadac — w maju Galia przebieży tylko trzydzieści milionów czterykroć stotysięcy mil i znajdzie się w odległości stu trzydziestu dziewięciu milionów mil od słońca?
— Tak jest — odpowiedział profesor.
— Opuściliśmy więc strefę planet teleskopowych? — dodał hrabia.
— Sam pan osądź — odparł Palmiryn Rosette — wszak nakreśliłem strefę tych planet!
— I kometa znajdzie się w swojem afelium równo po upływie roku od przejścia przez swe perihelium?
— Znajdzie!
— Przyszłego 15go stycznia? — zapytał Servadac.
— Naturalnie, że 15go stycznia... A! ale