Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/117

Ta strona została przepisana.

wszystkiego dwadzieścia dziewięć miliardów czterysta milionów złota!
— Bez wątpienia — odrzekł Palmiryn Rosette — a ponieważ bryła złocistego telurium unosząca nas, waży według wagi ziemskiej dwieście jedynaście kwintylionów czterysta trzydzieści trzy kwatryliony czterysta sześćdziesiąt trylionów kilogramów, a zatem przyniesie na ziemię około siedmdziesięciu kwintylionów złota. Owoż licząc kilogram po trzy tysiące pięćset franków, czyni to w okrągłej cyfrze dwieście czterdzieści sześć sekstylionów franków. Liczba ta składa się z dwudziestu czterech cyfr.
— W dniu tym — odpowiedział Hektor Servadac — wartość złota spadnie na zero i wtedy ono słusznie można będzie nazywać „podłym kruszcem.“
Profesor nie słyszał tej uwagi. Po ostatniej odpowiedzi wyszedł majestatycznie i powrócił do swego obserwatoryum.
— Ale — zapytał wtedy Ben-Zuf — do czego służą wszystkie te wyrachowania, które ten kapryśny uczony wykonywa jak sztuki kuglarskie?
— Do niczego! — odrzekł kapitan Servadac — i to właśnie stanowi ich urok!