Ostatnia operacya w tym rodzaju, której dokonał, mogła go tylko zachęcać.
Otóż, Izaak Hakhabut — umysł logiczny — powoli przyszedł do następującego rozumowania:
— Kiedy ci ludzie nie będą już mieli pieniędzy, ja będę miał jeszcze moje towary, ponieważ te będą się ciągle utrzymywały przy wysokich cenach. Któż mi przeszkodzi pożyczać wówczas, naturalnie pożyczać tylko tym, których podpis wyda mi się dobrym? Ech, ech, chociaż podpisane na Gallii, rewersa te niemniej przeto będą miały znaczenie na ziemi! Jeżeli nie będą wypłacone na termin, każę je zaprotestować, a woźni zrobią swoje. Przedwieczny nie zabrania ciągnąć zysków ze swego mienia. Przeciwnie. Jest tu kapitan Servadac, a przedewszystkiem hrabia Timaszew, którzy mi się wydają wypłacalnymi i którzy nie będą zważali na wysokość procentu. Ach, nie będę od tego, aby pożyczyć tym ludziom trochę pieniędzy, które mi zapłacą na prawdziwym świecie!
Izaak Hakhabut, sam nie wiedząc o tem, miał naśladować sposób, używany niegdyś przez Gallów. Pożyczali oni na rewersa płatne w przyszłem życiu. Dla nich, co prawda, przyszłe życie było życiem wiekuistem. Dla Izaaka było to życie ziemskie, do którego przed upływem piętnastu miesięcy los, dobry dla niego, zły dla dłużników, miał prawdopodobnie wszystkich sprowadzić.
Jako następstwo wszystkiego, co się tu powiedziało, podobnie jak ziemia i Gallia niepowstrzymanie dążyły jedna ku drugiej, Izaak Hak-
Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/136
Ta strona została przepisana.