Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/157

Ta strona została przepisana.

gło się jeszcze zmienić dla oka ziemskiego badacza.
Przecież to posuwanie się wiekowe musi kiedyś zmienić formę konstellacyi, każda bowiem gwiazda posuwa się, zdaje się posuwać z nie jednaką szybkością. Astronomowie mogli wskazać położenia, w jakich się gwiazdy znajdą wzajemnie względem siebie po niezmiernej ilości lat Odrysowano figury pewnych konstellacyi, tak jak będą wyglądały za pięćdziesiąt tysięcy lat. Przedstawiają one naprzykład zamiast nieregularnego czworoboku Wielkiej Niedźwiedzicy długi krzyż rospostarty na niebie, a zamiast pięciokąta konstellacyi Oriona, prosty czworokąt.
Ale ani obecni mieszkańcy Galli, ani mieszkańcy ziemscy nie mogliby sprawdzić własnemi oczami tych kolejnych przesuwań się. Nie tego zjawiska mógłby szukać Palmiryn Rosette w gwiazdzistym świecie. Gdyby jakaś okoliczność oderwała kometę od przyciągającego środka, ażeby go zrobić niewolnikiem innej gwiazdy, wówczas wzrok astronoma oglądałby cuda, o jakich nasz system słoneczny nie może dać żadnego pojęcia.
Bo rzeczywiście dalsze grupy planetarne nie zawsze są rządzone jednem tylko słońcem. System monarchiczny zdaje się być wygnany z niektórych punktów nieba. Jedno słońce, dwa słońca, sześć słońc zależnych od siebie, grawituje pod wzajemnymi wpływami. Są to gwiazdy rozmaitego koloru: czerwone, żółte, zielone, pomarańczowe, błękitne. Jak cudowne muszą być kontrasty światła na powierzchni ich planet. I któż wie, czy Gallia nie