Gallia powracając do ziemi, wszystkich jej zwróci Gallijczyków.
Jakkolwiek ten Nowy Rok nie był dniem rozpoczęcia nowego roku gallickiego, jakkolwiek rozpoczynał tylko drugą połowę obrotu słonecznego Galli, przecież kapitan Servadac, nie bez racyi, chciał, aby go obchodzono z pewną uroczystością.
— Nie można — mówił do hrabiego i porucznika Prokopa — aby nasi towarzysze zobojętnieli dla spraw ziemskich. Mają powrócić na glob ziemski, a gdyby nawet nie powrócili, to z pożytkiem jednak będzie dla nich, jeżeli się chociażby wspomnieniem wiązać będą ze starym światem. Tam na ziemi obchodzić będą Nowy Rok, obchodźmyż go my na komecie. Ta współczesność uczuć jest dobrą rzeczą. Nie potrzeba zapominać, że tam na ziemi muszą się nami zajmować. Z rozmaitych punktów globu widzą tam Gallię, grawitującą w przestrzeni, widzą jeżeli nie gołem okiem, z powodu jej małości i oddalenia, to za pomocą lunet i teleskopów. Pewien rodzaj węzła naukowego łączy nas z globem ziemskim, i Gallia przytem zawsze stanowi część systemu słonecznego.
— Zgadzam się z panem, kapitanie — odpowiedział hrabia. — Jest to absolutny pewnik, że obserwatorya muszą się bardzo zajmować nowym kometą. Wyobrażam sobie, że w Paryżu, Petersburgu, Greenwich, Cambridge, w Cap i Melbourne muszą często zwracać potężne szkła na naszego asteroidę.
— Musi on tam być bardzo w modzie —
Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/163
Ta strona została przepisana.