Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/182

Ta strona została przepisana.

na klęski. Wśród przytyków, których mu nigdy nie szczędzono, czuwał troskliwie nad przeniesieniem swoich rzeczy. Na rozkaz kapitana Servadac, wszystko co do niego należało, złożono osobno w dziurze, w której i sam zamieszkał. Tym sposobem czuwał nad swojem mieniem i dalej prowadził handel.
W kilku dniach dokonano nowej installacyi. Kilka latarni z dala od siebie oświecało ukośny komin prowadzący do Ula Niny. Nie brakło temu widokowi malowniczości, i w jednej z bajek z Tysiąca i jednej nocy byłby on zachwycającym. Wielka pieczara, służąca za mieszkanie dla wszystkich, była oświetloną lampami z Dobryny. W styczniu każdy już był ulokowany w tym podziemnym apartamencie i dobrze zabezpieczony od zewnętrznego zimna, które sięgało 60 stopni poniżej zera.
— Va bene! — jak mówi nasza mała Nina — zawołał Ben-Zuf, zawsze zadowolony. — Zamiast mieszkać na pierwszem piętrze, mieszkamy w lochu, oto i wszystko!
A jednakże kapitan Servadac, hrabia i porucznik Prokop, jakkolwiek nie okazywali niepokoju, nie byli przecież bez obaw na przyszłość. Jeżeli kiedyś zabraknie wulkanicznego ciepła, jeżeli wskutek jakiejś niespodziewanej przeszkody Gallia opóźni się w swoim obrocie słonecznym, jeżeli w tych samych warunkach potrzeba będzie na nowo rozpocząć zimowlę, czy znajdzie się wówczas w jądrze komety paliwo, którego dotychczas brakowało? Węgiel kamienny, zabytek sta-