Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/217

Ta strona została przepisana.

bią. Oto dla czego chciał go trzymac w tajemnicy.
Projekt ten — trzeba przyznać — godnym był fantazującego mózgu, w którym się urodził.
Wiadomo, że Anglicy, przykuci do swej skały, zajmowali ciągle wysepkę Gibraltaru w imieniu Anglii. Mieli słuszność, jeżeli ten posterunek miał wrócić na ziemię w dobrych warunkach. Przynajmniej nie można im było zaprzeczać prawa do okupacyi.
Otóż naprzeciw Gibraltaru sterczała wysepka Ceuta. Przed uderzeniem Ceuta należała do Hiszpanów i panowała nad jedną stroną cieśniny. Ale Ceuta opuszczona mogła być zajętą przez pierwszego lepszego. Udać się na skałę Centy, zająć ją w imieniu Francyi, wywiesić chorągiew francuską — oto co Servadac miał sobie za obowiązek uczynić.
— Kto wie — mówił do siebie — czy Ceuta nie przybędzie szczęśliwie na ziemię, i czy nie będzie panowała nad jakiem ważnem morzem Śródziemnem? Otóż, chorągiew francuska wywieszona na tej skale, usprawiedliwi roszczenia Francyi.
I oto dla czego kapitan Servadac i jego ordynans pojechali na wyprawę zdobywczą, nic o niej nie mówiąc.
Łatwo każdy się zgodzi, że Ben -Zuf był jakby stworzony do tego projektu. Zdobyć kawałek skały dla Francyi! Spłatać figla Anglikom! To właśnie rzecz jego była.
Dopiero po odjeździe, u stóp skał nadbrze-