Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/258

Ta strona została przepisana.

Tak, to widocznie Europa rostaczała się przed ich oczyma! Widzieli rozmaite jej państwa z dziwną konfiguracyą, którą im dała natura, lub między-narodowe układy.
Anglia, to lady idąca na zachodnią stronę, w sukni o fałdach wiatrem poskręcanych, z głową ustrojoną w wyspy i wysepki.
Szwecya i Norwegia, wspaniały lew, z rozwiniętą grzywą gór na grzbiecie rzucający się na Europę w okolicach hyperborejskich.
Rosya, olbrzymi niedźwiedź polarny, z głową zwróconą ku lądowi azyatyckiemu, lewa łapa oparta na Turcyi, prawa na Kaukazie.
Austrya, wielki kot zwinięty w kłębek drzemiący snem niespokojnym.
Hiszpania, jak pawilon na końcu Europy, przy którym Portugalia zdaje się formować yacht.
Turcya, jak kogut, jedną łapą wdrapujący się na wybrzeże azyatyckie, drugą przyciskający Grecyę.
Włochy, to but elegancki i cienki, który zdaje się bawić podrzucaniem Sycylii, Sardynii i Korsyki.
Prusy, straszliwa siekiera głęboko zanurzona w cesarstwo niemieckie, a która ostrzem zawadza o Francyę.
Francya nakoniec, silny tors, z Paryżem w sercu.
Tak, wszystko to można było widzieć jeszcze! Każda pierś przepełniona była wzruszeniem. A przecież komiczna nuta zabrzękła wśród tego ogólnego wzruszenia.