to nic z tego nie zrozumiem, i niczego się nie nauczę. Wolę ja stare porównania jakie w dawniejszych książkach napotykamy, gdzie ci mówią poprostu: Słońce, to dynia mająca dwie stopy średnicy, Jowisz to pomarańcza, Saturn to jabłuszko, Neptun to czereśnia, Uranus to wiśnia, Ziemia to ziarnko dużego grochu, Venus to groszek, Mars to duża główka od szpilki, Merkury to ziarnko gorczycy, a Junona, Ceres, Westa i Pallas, to ziarnka piasku! To wiem przynajmniej co mam przez to rozumieć.
Po tak energicznem wystąpieniu Michała przeciw uczonym i tryljonom, jakiemi oni szafują tak hojnie, zabrano się do pochowania Satelity. Chodziło tu poprostu o wyrzucenie go w przestrzeń, tak samo jak żeglarze trupa wyrzucają w morze.
Ale, jak to już zalecał prezes Barbicane, wypadało działać szybko i przezornie, aby jak najmniej utracić powietrza wewnątrz pocisku zawartego. Szrubki od prawego okienka, którego otwór trzymał około 30 centimetrów, starannie zostały odkręcone, a tymczasem Michał mocno strapiony gotował się do wyrzucenia swego ulubieńca. Szyba raptownie odchyliła się na zawiasach, i Satelita wyleciał na zewnątrz. Odrobina zaledwie powietrza uszła przez ten czas, a cała operacja tak się dobrze powiodła, że Barbicane później bez obawy powtarzał ją dla uwolnienia się od niektórych odpadków, bezpotrzebnie wnętrze pocisku zalegających.
Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/082
Ta strona została przepisana.