— Byłoby zdolne w stanie wrzenia przez godzinę utrzymywać 2 miljardy 900 miljonów myrjametrów[1] kubicznych wody.
— A jakimże sposobem ono nas dotąd nie upiekło? zawołał Ardan.
— Bo atmosfera ziemska, odrzekł Barbicane, pochłania cztery dziesiąte ciepła słonecznego. Zresztą, ilość ciepła z tej massy udzielanego ziemi wynosi tylko dwie miliardowe części całego promieniowania.
— Widzę z tego, rzekł znowu Michał, że wszystko wybornie jest urządzone, i że ta atmosfera jest arcy pożytecznym wynalazkiem; nietylko bowiem pozwala nam oddychać, ale jeszcze i nie dopuszcza, abyśmy się upiekli.
— Tak jest, wtrącił Nicholl, ale na nieszczęście nie tak będzie na księżycu.
— Cóż znowu, spytał zawsze pełen ufności Michał Ardan. Jeżeli tam są ludzie, toż przecie oddychają; jeśli ich już nie ma, to zostawili dość tlenu na trzy osób, choćby tylko w głębi rozpadlin, jakie ich pochłonęły. A my się też na góry drapać nie będziemy.
To mówiąc Michał powstał, i poszedł przypatrywać się tarczy księżycowej, jaśniejącej blaskiem trudnym do zniesienia.
— Do licha! zawołał, jakże to tam musi być gorąco!
- ↑ Myrjametr = 10,000 metrów.