barwę niebieskawą, podobną do odbłysku sztaby stalowej świeżo wypolerowanej. Te zabarwienia właściwe były tarczy księżycowej, i nie pochodziły, jak to utrzymują niektórzy astronomowie, ani z niedokładności objektywnych szkieł lunety, ani z wpływu atmosfery ziemskiej. Barbicane nie miał pod tym względem najmniejszej wątpliwości. Robił on spostrzeżenia swoje w próżni, a zatem nie mógł popełnić najmniejszego błędu optycznego. Fakt zmienności tych barw uważał on za zdobycz dla nauki nabytą. Nie mógł tylko jeszcze wyrzec stanowczo, czy odmiany zielone przypisać należy wegetacji zwrotnikowej, utrzymywanej przez gęstą i nizką atmosferę.
Dalej, spostrzegł on tło różowawe bardzo wydatnie odznaczone. Barwa podobna już była obserwowaną na obwodzie góry stożkowej znanej pod nazwą Lichtenberg, leżącej nieopodal gór Herceńskich na brzegu księżyca. Nie zdołał jednak rozpoznać jej natury.
Nie potrafił również oznaczyć dokładnie przyczyny innej jeszcze szczególnej własności tarczy, którą zaraz poznamy.
Michał Ardan towarzyszący prezesowi przy jego obserwacjach, zauważył długie linje białe, żywo oświecone wprost padającemi promieniami słońca. Był to szereg smug świetlnych odmiennie promieniejących, jak te które ukazywały się na Koperniku. Układały się one równolegle jedne do drugich.
Michał ze zwykłą sobie pewnością zawołał:
Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/164
Ta strona została skorygowana.