Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/233

Ta strona została przepisana.

— Tak jest, odrzekł Barbicane. W miarę jak ognie wewnętrzne gasły, materja rozpalona zsiadała się, a skorupa księżyca ostygła. Zatem następowały skutki tego zjawiska; zniknienie istot organicznych i roślinności. Wkrótce atmosfera się rozrzedziła, praprawdopodobnie odciągnięta przez attrakcję ziemską; powietrze do oddychania potrzebne uszło, a woda ulotniła się przez wyparowanie. Naówczas księżyc stał się niemieszkalnym, a więc i nie był zamieszkanym. Był to świat martwy, taki, jakim się nam i obecnie przedstawia.
— Więc utrzymujesz, ze podobny los i ziemię czeka.
— Tak się przynajmniej zdaje.
— Ale kiedy?
— Gdy ostudzenie jej skorupy uczyni ją niemieszkalną.
— A czy wyliczono kiedy to nastąpić może?
— Rozumie się.
— I ty znasz to obliczenie?
— Jak może być najlepiej.
— Ależ mówże przez Boga, mędrcze ponury, wrzeszczał Michał Ardan; spłonę z niecierpliwości.
— Mój dzielny towarzyszu, mówił spokojnie i wolno Barbicane, wiadomo jakiemu zmniejszaniu temperatury ziemia ulega w ciągu jednego wieku. Otóż, podług rachunku niezawodnego, ta średnia temperatu-