Alabama i Florydę, dalej przez Georgję i Karoliny. Środek zwiedzili przez Tennessee, Kentucky, Wirginię, Indjanę, potem przez stację Waszyngtońską wrócili do Baltimore, a przez całe te cztery dni mogli sądzić że Stany Zjednoczone Ameryki przy jednej i tejże samej zgromadzone uczcie, jednocześnie witały ich jednym i tymże samym okrzykiem przeciągłego hurra!
Apoteoza godną była tych trzech bohaterów, którychby mitologja zaliczyła do rzędu pół-bogów.
A teraz czy ta bezprzykładna w dziejach podróży próba, będzie miała jaki rezultat praktyczny? Czy zaprowadzą kiedy bezpośrednią kommunikację z księżycem? Czy założą żeglugę napowietrzną, któraby i świat słoneczny obsługiwać mogła? Czy zdołają ludzie kiedykolwiek przejeżdżać z planety na planetę, z Jowisza na Merkurego, a potem z gwiazdy na gwiazdę, z Polarnej na Syrjusza? Czy jakaś wygodna i bezpieczna jazda dozwoli zwiedzić te słońca mrowiące się na firmamencie?
Trudno odpowiedzieć na te pytania. Lecz znając zuchwałą pomysłowość rassy anglo-saksońskiej, nikt nie zadziwi się że Amerykanie chcieli spożytkować próbę prezesa Barbicane’a.
Tak tedy w jakiś czas po powrocie podróżników, publiczność ze szczególniej przychylnem usposobieniem przyjęła ogłoszenia Spółki komandytowej (limited) z kapitałem 100 miljonów dollarów, podzielonym na sto tysięcy akcji po 1000 dollarów każda, pod nazwą
Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/286
Ta strona została przepisana.