— Bez wątpienia, bo wiem to doskonale od Johnsona.
— Od Johnsona?
— Tak jest, on mi sam powiedział.
— On ci powiedział? Johnson?
— Nie tylko że mi powiedział, ale i pokazał nawet kapitana.
— Pokazał ci? rzekł Cornhill osłupiały.
— Pokazał.
— I widziałeś go?
— Widziałem na własne moje oczy.
— I któż to jest taki?
— Jestto pies.
— Pies?
— Pies na czterech łapach!
Zdumienie powszechne ogarnęło marynarzy. W każdym innym razie, byliby wybuchnęli śmiechem. Pies kapitanem brygu o stu siedmdziesięciu beczkach! doprawdy, było to dość zabawne! Ale Forward był statkiem wyjątkowym i śmiać się nie było bardzo z czego.
— I to Johnson pokazywał ci tego psa, tego kapitana nowego rodzaju? Widziałeś go na własne oczy jak powiadasz?
— Tak jak pana, z przeproszeniem, widzę w tej chwili, panie Cornhill.
— I cóż wy myślicie o tem, ojcze Cornhill, zapytali majtkowie.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.
7