Czyżby Forward raz jeszcze chciał próbować sławnego przejścia Północno-Zachodniego? Lecz w jakim celu? Kapitan Mac-Clur już je znalazł w roku 1853, a porucznik jego Creswel pierwszy opłynął ląd stały Ameryki, od cieśniny Beryngskiej, do cieśniny Dawisa.
Pewną wszakże było rzeczą, i niewątpliwą dla znających się na rzeczy, że Forward wybierał się w okolice lodami zajęte. Może chciał się puścić ku biegunowi południowemu, dalej jeszcze niż wielorybnik Wedell i kapitan James Ross? Lecz po co i w jakim celu? Choć pole domysłów bardzo było zacieśnione, niemniej przeto wyobraźnia mogła się w niem zbłąkać.
Nazajutrz po spuszczeniu brygu na wodę, warsztaty R. Hawthorn z Newcastle nadesłały dlań machinę parową. Machina ta jakkolwiek o sile stu dwudziestu koni, bardzo jednak mało zajmowała miejsca; siła jej była dość znaczną, jak na okręt o stu siedmdziesięciu beczkach ładunku, zresztą silnie omasztowany, i posuwający się bardzo szybko, jak tego próby dowiodły. Sternik Johnson takie dał o nim zdanie przyjacielowi Cliftona.
„Gdy Forward jednocześnie używa i szruby i żagli, to z pewnością żagle najwięcej mu dodają szybkości.“
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.
11