Ryszard Shandon był wybornym marynarzem; odbywał niejednokrotne podróże po morzach północnych i zyskał sobie reputacyę jednego z najbieglejszych wielorybników. — List podobny mógł go zadziwić, i zadziwił w rzeczy samej, lecz przyjął go z krwią zimną, właściwą wytrawnemu człowiekowi.
Zresztą znajdował się właśnie w warunkach wymaganych; nie miał ani żony, ani dzieci, ani żadnej rodziny, był jak ptak wolnym; nie namyślając się też długo poszedł do pp. Marcuart et Com. bankierów.
Skoro tam są pieniądze, mówił sobie, reszta pójdzie jak należy.
W domu bankierskim przyjęto go ze wszelkiemi względami, przynależnemi człowiekowi, na którego czekają w kasie złożone szesnaście tysięcy funtów sterlingów; sprawdziwszy osobiście tę okoliczność, Shandon kazał sobie podać arkusz czystego papieru, a napisawszy na nim ciężką ręką odpowiedź oznajmiającą przyjęcie propozycyi, odesłał takową pod wskazanym mu adresem.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.
17
ROZDZIAŁ TRZECI.
Doktór Clawbonny.