za brygiem, płynął z biegiem wód Merseyu. Tłum na wybrzeżu posuwał się na równi ze statkiem, aby go widzieć jak najdłużej. Tymczasem na brygu rozpuszczono wszystkie żagle, a Forward godny swego imienia, szybko opłynąwszy cypel Birkenheadu, wskoczył na morze Irlandzkie.
Niejednostajny ale przyjazny wiatr, szybko popędzał fale; Forward pruł gwałtownie wody oceanu. Około trzeciej godziny mijał się z parowcem pocztowym, utrzymującym komunikacyę pomiędzy Liverpoolem a wyspą Man. Kapitan pozdrowił go z pokładu i to było ostatnie pożegnanie dla załogi Forwarda.
O piątej godzinie, sternik z Liverpoolu zdał Ryszardowi Shandon dowództwo okrętu i siadłszy na swe czółno, skierował się na południo-zachód z powrotem.
Około wieczora, bryg okrążył cypel wyspy Man z południowej jej strony. Przez całą noc morze było silnie wzburzone; Forward zwalczył to jednak