tów przeznaczonych dotąd do żeglowania po morzu Lodowatem, nie był lepiej urządzony i zaopatrzony we wszystko. To mi przypomina, że przed trzydziestu przeszło laty kapitan James Ross wybierając się na poszukiwanie przejścia północno-zachodniego....
— Miał bryg zwany Wiktorya, tej samej prawie co nasz objętości i tak samo posiadający machinę parową.
— Jakto, wiesz pan o tem?
— Wiem doskonale, odrzekł doktor Clawbonny; wtedy jeszcze sztuka wyrabiania machin była w kolebce i machina Wiktoryi więcej swemu statkowi przyczyniła opóźnienia i mitręgi, aniżeli jakiego pożytku praktycznego. To też kapitan James Ross naprawiał po tysiąc razy każdy prawie kawałek, każdą sztuczkę z osobna, aż nareszcie nie mogąc dojść ładu, kazał rozebrać machinę i pozbył się jej na pierwszem zimowisku.
— Widzę doktorze, zawołał Shandon, że znasz wszystkie okoliczności.
— Czytałem dużo, a więc i dzieła Parry’ego, Ross’a, Franklin’a, raporta jakie składali Mac Clure, Kennedy, Kane, Mac Clintock i z tego trochę pamiętam. O ile sobie przypominam, to najlepiej podróż się powiodła kapitanowi Mac
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.
46