nam człowieka, ani jego instrukcyj. Zresztą mówiłem już, co o nim trzymam.
— He! He! ja sam myślałem z początku, że ten człowiek odda panu dowództwo brygu, a sam nigdy się na pokładzie nie ukaże, lecz....
— Lecz co? spytał Shandon zniecierpliwiony niejako.
— Od chwili odebrania jego ostatniego pisma zmieniłem to przekonanie.
— A toż dla czego doktorze?
— Bo choć list wskazuje ci drogę, ale nie oznacza celu podróży, a przecież trzeba wiedzieć dokąd się dąży. Teraz pytam się, jakim sposobem otrzymać możesz nowe informacye piśmienne, skoro jesteśmy na pełnem morzu? Na lądzie Grenlandyi zapewne niema poczty. Otóż kochany poruczniku, ja myślę że ten figlarz czeka gdzie na nas w jednej z osad duńskich, w Hosteinborg naprzykład lub Uppernawik, gdzie tymczasem robi zapas skór z fok, zakupuje psy, sanie, słowem zbiera wszystko, co jest potrzebne w podróży na morzach północnych. Nie zdziwiłoby mnie też ani trochę, gdyby pewnego pięknego poranku ukazał się nagle na pokładzie Forwarda i objął dowództwo najnaturalniejszym w świecie sposobem.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/056
Ta strona została uwierzytelniona.
48