— W roku 1818, przerwał doktór, od końca marca, przepłynęliście między dwiema wyspami będącemi pod czterdziestym drugim stopniem szerokości.
— Ah! zawołał Shandon.
— Prawda że tak? — nie mam się przeto dziwić czemu, że będąc o dwa stopnie bardziej na północ posunięci, spotykamy górę lodu.
— Jesteś niewyczerpaną studnią wiedzy i mądrości doktorze!
— Oho, prędko się ta studnia wyczerpie! Byłbym wszakże bardzo szczęśliwym, gdybyśmy mogli z bliska przypatrzyć się temu ciekawemu zjawisku.
Shandon zawołał retmana i zapytał go o wiatr.
— Wzmaga się poruczniku, tak że coraz leniwiej się posuwamy i zdaje mi się, że wiatr wiejący z zatoki Davis, wkrótce da się nam uczuć.
— Masz słuszność — Johnsonie i zdaje się, że trzeba będzie użyć pomocy pary, jeśli chcemy na 20 kwietnia dobić do przylądka Farewel; inaczej, możemy zostać pognani ku wybrzeżom Labradoru. Panie Wall, każ zapalić pod kotłami.
Rozkaz dowódcy został spełniony, a w godzinę później para już poruszała statek; żagle zostały zwinięte, a szruba nagarniając fale swem rozgałę-
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/064
Ta strona została uwierzytelniona.
56