Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
116

— Chcesz założyć ręce? odrzekł Plower, toć lepiej użyć ich do pracowania nad powrotem! Myślisz może, żeśmy gotowi tu zimować aż do przyszłego roku?
— Smutneby to było zimowisko, rzekł Bolton, bo okręt zewsząd jest odsłonięty!
— A któż zaręczy, dodał Brunton, że na przyszłą wiosnę morze wolniejsze będzie jak dzisiaj?
— Co tu gadać o przyszłej wiośnie? odezwał się Pen. Mamy dziś czwartek; jeśli do niedzieli droga wolną nie będzie, to powrócimy na południe.
— Słusznie mówi, rzekł Clifton.
— Cóż, zgoda na to? zapytał Pen.
— Zgoda, odpowiedzieli jego koledzy.
— I będzie to bardzo rozumnie, dodał Waren; bo jeśli mamy jak dotąd pracować holując okręt, to lepiej go cofać.
— Zobaczymy co będzie w niedzielę, rzekł Wolsten.
— Tylko mi pisnąć trzeba, a zaraz kotły zagrzeję, dodał Brunton,
— Toć my sami i bez rozkazu możemy podpalić pod niemi, zauważył Clifton.
— Jeśli który z panów oficerów, rzekł Pen, zechce tu zazimować, to mu nikt nie wzbroni, zostawi się go w spokoju; łatwo sobie zbuduje budę