okrętów i składów żywności, i kazał porozpuszczać te zwierzęta we wszystkich kierunkach. Z wiosną, przetrząsał na saniach pobrzeże północnego Sommersetu, a to w pośród niebezpieczeństw i niedostatków, od których wszyscy niemal jego ludzie pochorowali się lub okaleczeli; wznosił pyramidki z kamieni i zamykał w nich cylindry mosiężne z wiadomościami, według których kierowaćby się mogli zbłąkani uczestnicy wyprawy Franklina. Porucznik Rossa, Mac-Clare, przeglądał podczas jego nieobecności północne strony cieśniny Barrowa. Godne i to uwagi, że kapitan Jakób Ross miał pod swemi rozkazami dwóch ludzi, którzy mieli się z czasem stać sławnymi; byli to: Mac-Clure, który przebył przejście północno-zachodnie i Mac-Clintock, który znalazł resztki Franklina.
— Dwaj to dzielni dowódzcy, i Anglicy, rzekł Hatteras; kończ pan doktorze historyę tych mórz, którą znasz tak dobrze. Słuchając o tych śmiałych przedsięwzięciach, zawsze się czegoś można nauczyć.
— Otóż, mówił doktór dalej, żeby skończyć co do Jakóba Rossa, dodam, że chciał się dostać do wyspy Melville’a od strony zachodniej; ale o mało nie zgubił swych okrętów, które porwane lodami, odrzucone zostały na morze Baffińskie.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.
160