Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.
188

Ross, synowiec sir John’a stanowczo oznaczył to ciekawe położenie.
Ląd był tu niski, a w milowej od morza odległości wznosił się zaledwie na stóp sześćdziesiąt.
Ponieważ kocioł u machiny Forwarda potrzebował oczyszczenia, kapitan kazał zarzucić kotwicę na pole lodowe, i pozwolił doktorowi wyjść na ląd, w towarzystwie retmana. Sam zaś, nieczuły na wszystko co było obce jego zamiarom, zamknął się w swej kajucie, pożerając wzrokiem mapę bieguna.
Doktór bez trudu doszedł do lądu ze swym towarzyszem; niósł on kompas, mający mu posłużyć do skontrolowania doświadczeń i wniosków James Ross’a. Odszukał z łatwością pagórek z wapieni wzniesiony przez tegoż; a wstąpiwszy nań, ujrzał przez otwór umyślnie urządzony, skrzynkę mosiężną, w której James Ross złożył kopiję protokółu swego odkrycia. Zdawało się, że od trzydziestu lat, żadna istota ludzka nie zwiedzała tego pustego wybrzeża.
W miejscu tem, igła magnesowa, jak może być najdelikatniej zawieszona, przybierała natychmiast położenie mniej więcej prostopadłe, pod wpływem magnetycznym; punkt zatem przyciągania znajdo-