Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.
227

z przezornością złożyła na pożytek marynarzy, którzy wyczerpnęli swe zapasy. Kto się dopuścił tych niecnych nadużyć? Czy zwierzęta tego kraju: wilki, lisy i niedźwiedzie? — Nie, bo te byłyby zniszczyły samą tylko żywność, a tu nie zostało ani kawałka namiotu, ani polana drzewa, ani odłamka żelaza, lub innego jakiego kruszcu, a co najgorsza i najstraszniejsza dla osady Forwarda.... ani kawałka węgla!
Widocznie, Eskimosi w częstych pozostający stosunkach z okrętami europejskiemi, dowiedzieli się o wartości tych przedmiotów, których u siebie nie mają wcale. Od czasu pobytu Foxa, powracali oni często do tych obfitych składów i rabowali niszcząc wszelki ślad istnienia w tem miejscu budynków; w tej chwili, ziemię pokrywał tylko śnieg na pół stopniały.
Hatteras stał jak unicestwiony, doktór potrząsał głową. Shandon milczał wciąż, lecz baczny dostrzegacz mógłby dopatrzeć złośliwy uśmiech na ustach jego.
W tej chwili właśnie przybyli ludzie wysłani przez Wall’a. Zrozumieli wszystko. Shandon zbliżył się do kapitana i rzekł:
— Panie Hatteras! sądzę, że rozpaczać jest rzeczą bezużyteczną; na szczęście jesteśmy niedaleko