Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
233

mu chwilę, w której bryg znajdował się pod 75° 30′ szerokości.
— To tam, to właśnie tam! zawołał Johnson, jest to miejsce straszne! a mówiąc to, miał łzy w oczach.
— Chcesz mówić o śmierci porucznika Bellot’a, zapytał doktór.
— Tak jest panie Clawbonny, o tym dzielnym oficerze, o człowieku wielkiego serca i odwagi niepospolitej.
— I to tutaj, powiadasz, miał miejsce ten wypadek?
— Właśnie na tej części wybrzeża North-Devon! Oh! w całym tym wypadku była jakaś fatalność szczególniejsza, i możeby się uniknęło nieszczęścia, gdyby kapitan Pullen prędzej był na pokład swego okrętu powrócił.
— Nie rozumiem cię Johnsonie.
— Posłuchaj panie Clawbonny, a zobaczysz od czego nieraz istnienie człowieka zależy. Wiesz pan że porucznik Bellot w 1850 roku należał do pierwszej wyprawy, wysłanej na poszukiwanie Franklina.
— Tak jest, na okręcie Prince-Albert.
— Otóż w roku 1853, za powrotem do Francyi znowu otrzymał pozwolenie zabrania się na pokład