czaliśmy, że sir Edward Belcher powinienby się znajdować, w okolicach przylądka Beecher, w północnej części kanału; zwróciliśmy się przeto w tę stronę na naszych saniach, trzymając się wciąż brzegu wschodniego. Pierwszego dnia stanęliśmy na odpoczynek o trzy mile od przylądka Inuis; na drugi dzień zatrzymaliśmy się na lodowisku, znowu w odległości trzech prawie mil od przylądka Bowden. W nocy, która tam zresztą jest widna jak dzień, porucznik Bellot postanowił obozować na niedalekim lądzie, dokąd zamierzał dopłynąć na czółnie gumowem; po dwakroć odparł go silny wiatr południowo-wschodni. Z kolei Harvey i Madden próbowali dopłynąć i w końcu udało im się, za pomocą liny którą zabrali ze sobą, urządzili komunikacyę pomiędzy saniami i brzegiem. Trzy przedmioty zostały tym sposobem na ląd przeprowadzone; lecz przy czwartej próbie uczuliśmy, że bryła lodu zaczyna się pod nami poruszać. Porucznik Bellot zawołał na towarzyszy, aby linę puścili, co gdy się stało, zostaliśmy daleko od brzegu porwani. W tej właśnie chwili porwał się mocny wicher południowo-wschodni i śnieg padać począł. Nie było wszakże niebezpieczeństwa, bo przecież powróciliśmy cali i zdrowi.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.
235