czas zimy, i że nie pozwolimy palić ognia pod kotłem!
— Panie Shandon, rzekł zimno Hatteras, każ okuć tego człowieka w kajdany.
— Ależ kapitanie, odpowiedział Shandon, to co ten człowiek powiedział...
— Jeśli odważysz się, rzekł Hatteras, powtórzyć to co ten człowiek powiedział, to ciebie każę zamknąć w kajucie i zostawię pod silną strażą. — Wziąć zaraz tego człowieka! czy rozumiecie!
Johnson, Bell i Simpson, posunęli się do majtka, nieposiadającego się ze złości.
— Pierwszemu kto mnie dotknie!.. wrzasnął Pen, potrząsając nad głową grubym drągiem żelaznym, który porwał z ziemi.
Hatteras podszedł ku niemu.
— Słuchaj Pen, rzekł głosem prawie spokojnym, jeśli mi raz jeszcze ręką poruszysz, to ci łeb roztrzaskam.
I to mówiąc, zwrócił na majtka rewolwer nabity.
Szmer ogólny dał się słyszeć.
— Milczeć! krzyknął Hatteras, bo jeśli kto słówko jeszcze piśnie, to palnę w łeb temu zuchwalcowi.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.
244