Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.
248

Jednakże nie wierzono mi — ty sam nawet Wallu byłeś mi przeciwny!
— Odtąd będę ci już wierzył Shandonie.
— Czy tylko już nie będzie zapóźno.
To powiedziawszy odszedł do swej kajuty, gdzie od czasu ostatniej swej rozprawy z kapitanem, przesiadywał prawie ciągle zamknięty.
Wieczorem wiatr zwrócił się na południe, Hatteras przeto kazał zagasić ogień pod kotłami a rozpiąć żagle; przez wiele dni osada umęczona była ciągłemi manewrami. Co chwila trzeba było to ten to ów żagiel ściągać lub rozpinać — a bloki ponapychane zmrożoną wilgocią, sznury, oraz żagle zesztywniałe od mrozu, utrudniały działanie. Tygodnia przeszło potrzeba było na dostanie się do cypla Barrow, a w ciągu dziesięciu dni Forward nie zrobił i trzydziestu mil morskich.
Tam znowu wiatr zwrócił się ku północy i znów szruba żagle zastąpić musiała. Hatteras spodziewał się jeszcze znaleźć morze oczyszczone z lodów poza siedmdziesiątym siódmym równoleżnikiem, jakiem je widział Edward Belcher.
Penny też w opisie swym twierdził, że morze po którem płynięto obecnie wolne było od lodów, bo przybywszy do krańca lodowisk, na czółnie