Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.
260

Forward nie mógł zimować w ówczesnem swem położeniu, będąc wystawionym na wiatry, napływ lodów i prąd wody w kanale; najważniejszą rzeczą było wynaleźć bezpieczne dla niego schronienie. Hatteras spodziewał się jeszcze dopłynąć do brzegów Nowej Kornwalii i po za cyplem Alberta znaleźć przystań należycie osłoniętą, wytrwale przytem płynął dalej północ.
Lecz 8-go czerwca, ogromna i do przebycia niepodobna ławica lodowa, zatamowała mu dalszą drogę ku północy; termometr opadł do dwunastu stopni pod zero. Hatteras niespokojny, napróżno szukał przejścia, po sto razy ryzykując swój okręt, lub ocalając go z niebezpieczeństwa odwagą tylko, zręcznością i przytomnością umysłu. Można go było nazwać nierozsądnym, nierozważnym, ślepym, szalonym, ale w żaden sposób nie można mu było odmówić przymiotów jednego z najbieglejszych żeglarzy.
Położenie Forwarda stało się prawdziwie niebezpiecznem, bo morze zamknęło się za nim, a w przeciągu kilku godzin lód tak już stwardniał, że ludzie holujący statek śmiało po nim stąpali.
Hatteras nie mogąc uniknąć przeszkody, zwalczyć ją postanowił; użył największych i najsilniejszych jakie miał cylindrów, obejmujących w sobie