Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.
293

dne do wytrzymania; dlatego też wszyscy cisnęli się chętnie do ognia.
Jednakże doktór Clawbonny radził przyzwyczajać się do tej temperatury która dość jeszcze długo przeciągnąć się mogła; zalecał narażanie mięśni na dotkliwe szczypanie mrozu, a sam z siebie dawał pierwszy przykład; lecz większa część ludzi przez lenistwo wrodzone i ociężałość, wolała zostać w cieple i zasypiała przy zgubnym jak na teraz ogniu. Tymczasem, zdaniem doktora, żadne nie groziło niebezpieczeństwo tym, którzy z ciepłej izby wychodzą odrazu na mróz choćby najtęższy; bo takie gwałtowne przejście, mogłoby zaszkodzić tylko ludziom pozostającym w ciągłej wilgoci. Twierdzenia swoje doktór popierał licznemi przykładami, pomimo to, słowa jego pozostały głosem wołającego na puszczy.
Zdawało się, że na Hatteras’a temperatura żadnego nie wywiera wpływu. Przechadzał się on w milczeniu, nie prędzej i nie wolniej jak zwykle. Czyżby mróz nawet nie potrafił zwalczyć energicznej jego konstytucyi? Posiadałże w sobie wysoki stopień owego ciepła naturalnego, którego szukał w swych ludziach? Czyż wielka myśl, jakiej się poświęcił, takimby dla niego miała być puklerzem, że zasłonić go mogła od wszelkich wpływów ze-