Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/306

Ta strona została uwierzytelniona.
298

Doktór jednakże od dość dawna co rano rozdawał wszystkim sok cytrynowy i pastylki wapienne; wszakże środki te tak dzielne zazwyczaj, tu nie wiele działały i choroba wkrótce przybrała najzjadliwszy charakter.
Cóż za okropny widok tych nieszczęśliwych, z nerwami i muskułami od bólu pokurczonemi! Nogi im puchły nadzwyczajnie i okrywały się dużemi niebieskawo-czarnemi plamami; dziąsła ich były napuchnięte i krwią zaszłe; wargi nabrzmiałe tak, że mówić wcale nie mogli i zaledwie niezrozumiałe tylko wydawali tony. Krew zakażona i zmieniona co do swego składu, nie niosła już życia do kończyn ciała.
Clifton pierwszy uległ tej strasznej słabości, nie długo za nim Gripper, Brunton i Strong, którzy nie mogli się podnieść ze swoich hamaków. Inni niedotknięci jeszcze chorobą, zmuszeni byli patrzeć na cierpienia swych towarzyszy, bo oprócz sali wspólnej, osada nie miała innego schronienia, a i ta wkrótce na szpital zupełny zamienioną została — bo z ośmnastu ludzi składających osadę Forwarda, trzynastu w przeciągu kilku dni dostało szkorbutu. Pen zdrów był jeszcze, silna jego natura chroniła go od choroby. Shandon uczuwał pierwsze jej symptomata, rozwinąć się w nim je-