Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.
299

dnak nie zdołała, a ciągły ruch powrócił mu zdrowie w zupełności.
Doktór z największem poświęceniem pielęgnował swych chorych; serce mu się ściskało na widok cierpień którym zaradzić nie był wstanie.
Starał się rozbudzić jakąś raźność w zrozpaczonej osadzie; jego wyrazy, pocieszania, uwagi filozoficzne, pomysły szczęśliwe, urozmaicały jednostajność długich dni cierpienia. Czytywał głośno, a zadziwiająca jego pamięć dostarczała mu zajmujących opowiadań — i słuchali go radzi, ci co zdrowi jeszcze otaczali piec wieńcem. Jęki chorych, ich skargi i krzyki rozpaczy, zmuszały doktora do zawieszenia opowiadania; wówczas pilnie, z poświęceniem oddawał się obowiązkom swego powołania.
Był przytem zdrów i nie chudł; tusza jego okrągła najlepszem była jego odzieniem. Cieszył się z tego bardzo, że ubrany jest jak foka lub wieloryb, którym gruba warstwa tłuszczu pozwala znosić zimno stref północnych z łatwością.
W Hatterasie żadna, ani fizyczna, ani moralna nie zaszła zmiana; zdawało się nawet że cierpienia ludzi jego załogi nic go nie obchodzą. Może umyślnie na twarzy nie okazywał żadnego wzruszenia, bo baczny spostrzegacz, pod tą kamienną na pozór skorupą, mógł dojrzeć serce człowieka