Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/317

Ta strona została uwierzytelniona.
309

którego zima przed wczesna zwichnęła wszystkie zamiary Hatterasa.
Pierwszy dzień następnego roku 1861 odznaczył się wcale niespodziewanem odkryciem. Mróz zelżał trochę; doktór powrócił do zwykłych swych zajęć naukowych. Czytał właśnie relacyę sir Edwarda Belchera o jego wyprawie na morza północne. Nagle trafił na ustęp, którego dotąd nigdy nie zauważył; zdziwiony odczytał go raz jeszcze; rzecz nie ulegała wątpliwości.
Sir Edward Belcher opowiadał, że dotarłszy do końca kanału Królowej, znalazł tam wyraźne i niezaprzeczone ślady przejścia i bytności ludzi.
„Znalazłem, mówi on, szczątki mieszkań, nie podobnych w niczem do niezgrabnych i niewygodnych bud, w jakich przebywają koczujące plemiona Eskimosów; fundamenta tych budowli dobrze były w ziemię osadzone; wnętrze było wyłożone grubym, pięknym granitem i wybrukowane. Znaleźliśmy tam znaczną ilość kości fok i reniferów; spotkaliśmy tam węgiel.“
Przy tym ostatnim wyrazie, myśl nagła powstała w głowie doktora; porwał książkę i pobiegł z nią do Hatterasa.
— Węgiel! zawołał kapitan.