Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.
321

Podniesienie się temperatury zapowiadało śnieg blizki, co się też i ziściło wkrótce; zaciemniało to atmosferę, nie dało pilnować się prostej drogi, utrudniało pochód. Z tem wszystkiem orszak posuwał się średnio trzy mile morskie (których 60 idzie na stopień jeograficzny) na godzinę.
Powierzchnia lodowa utworzona pod wpływem mrozu różnej siły, śniegów i innych przyczyn, była nierówną; sanie uderzały nieraz o sterczące lody i przechylały się niebezpiecznie; obeszło się jednak bez wypadku.
Hatteras i jego towarzysze dobrze otulali się w zwierzchnie suknie skórzane, przykrojone na sposób grenlandzki, nie odznaczające się elegancyą, ale bardzo odpowiednie do klimatu. Głowy osłaniał kaptur nie przepuszczający wiatru i śniegu; tylko usta, nos i oczy, wystawione były na zetknięcie się z powietrzem, i nic im to nie szkodziło. Nic tak niewygodnego jak wysokie krawaty, lub jakieś osłony nosów; stwardniałyby one wkrótce od śniegu i mrozu, tak, że chyba siekierą zdejmowaćby je należało — a sposób ten rozbierania się byłby niewygodny nawet pod biegunem. Koniecznie było potrzeba pozostawić możność swobodnego oddychania.