Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/361

Ta strona została uwierzytelniona.
353

Gdyby znalezionych ludzi było wielu, to wszyscyby pomarli z głodu. Hatteras zdawał się ich unikać: czyż nie miał słuszności, skoro na nim spoczywał obowiązek ocalenia osady własnego okrętu? Czyż wolno mu było narazić bezpieczeństwo wszystkich, sprowadzaniem obcych osób?
Lecz z drugiej strony ci obcy byli to ludzie, bliźni, a może nawet i rodacy! Jakkolwiek słaba była nadzieja ocalenia ich, nie należało im jej odejmować. Doktór chciał wiedzieć co Bell o tem myśli, lecz ten na zadane sobie w tym względzie pytanie, wcale nie odpowiedział. Przy własnych cierpieniach, serce obojętnieje. Clawbonny nie miał odwagi zapytać Hatterasa — rzecz zatem całą pozostawił Opatrzności.
Dnia 27-go stycznia około wieczora, Simpson był umierającym; członki mu skostniały, oddech jego, a raczej ziepanie, otaczało mgłą jego głowę; konwulsyjne drgania zapowiadały śmierć bliską. Wyraz jego twarzy był okropny; malowała się na niej rozpacz, a w wyrazie oczu, gniew bezsilny na kapitana. W tem spojrzeniu tkwiło oskarżenie, wyrzut niemy, ale dojmujący, słuszny może!
Hatteras nie zbliżał się do umierającego. Unikał go, uciekał od niego, i milczał zamknięty w sobie więcej niż kiedykolwiek.