— A w jakiej odległości, rzekł znowu Johnson, jesteśmy od najbliższego na zachód morza?
— O sześćset blizko mil (około 988 wiorst), odpowiedział Hatteras.
— A tem morzem jest...
— Ciaśnina Smitha.
— Ta sama, której nie mogliśmy przebyć w kwietniu przeszłego roku?
— Ta sama.
— Dobrze kapitanie, gdy znamy tak dokładnie naszą pozycyę, możemy na zasadzie tego coś teraz postanowić.
— Mów przeto, rzekł Hatteras, zatapiając twarz swą w dłonie.
W takiem położeniu mógł słyszeć swych towarzyszy, nie patrząc na nich.
— Powiedz Bell, odezwał się doktór, co według twego zdania przedsięwziąć wypada?
— Niema się nad czem długo namyślać, odrzekł cieśla; trzeba zawrócić bez najmniejszej straty czasu, na południe lub zachód, i dostać się do najbliższego wybrzeża.... choćbyśmy na tę drogę mieli poświęcić dwa miesiące.
— Żywności mamy tylko na trzy tygodnie, rzekł Hatteras nie podnosząc głowy.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.
22