nia; dał on do zrozumienia doktorowi, że na statku Porpoise znajdzie środki przeciw szkorbutowi, niezbędne do wyleczenia go z tej choroby.
Przeniesiono go więc na sanie, i ułożono tam jak można najwygodniej; psy grenlandzkie wraz z Dukiem zostały zaprzężone, — i wtedy podróżni po raz ostatni rzucili okiem na miejsce, w którem stał kiedyś Forward. Na twarz Hatterasa wybiło chwilowe uczucie gniewu, lecz zapanował nad sobą. Przy pięknej, suchej pogodzie, orszak podróżny wyruszył w drogę i zatonął we mgle strony północno-zachodniej.
Każdy zajął swoje zwyczajne miejsce: Bell stanął na czele wskazując drogę: doktór i Johnson szli po bokach sań, czuwając nad niemi i popychając je niekiedy, a Hatteras postępował z tyłu, zważając aby nie zbaczały z drogi przez swego przewodnika wytkniętej.
Pochód był dość pośpieszny; przy nizkiej temperaturze lód był bardzo twardy i gładki — to znacznie ułatwiało posuwistość sań; zaprzęg z pięciu psów złożony, z łatwością ciągnął ładunek nie przenoszący dziewięciuset funtów. Pomimo to ludzie i zwierzęta męczyli się prędko i często dla odpoczynku zatrzymywać się musieli.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.
37