Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.
91

mu swą historyjkę o przejściu północno-zachodniem.
Doktór domyślał się czegoś innego, tego właśnie czego obawiał się Hatteras; dlatego też postanowił nie dopuścić nigdy, aby dwaj przeciwnicy w tym przedmiocie ze sobą mówili, chociaż mu się to niezawsze udawało. Każda najzwyczajniejsza rozmowa, mogła się zwrócić na tę drażliwą kwestyę i zapalić iskrę zobopólnej niechęci.
Czego się obawiał Clawbonny, to się i stało wkrótce. Po ukończeniu domu, doktór otwarcie jego chciał uczcić biesiadą, zaprowadzając niejako tym sposobem stare zwyczaje Europy, na nieznanym zupełnie lądzie. Bell zabił właśnie kilka kuropatw i zająca białego, pierwszego zwiastuna zbliżającej się wiosny.
Festyn ten odbył się w niedzielę 14-go kwietnia, przy bardzo pięknej pogodzie i suchem zupełnie powietrzu, a do tego w mieszkaniu dobrze ogrzanem.
Obiad był wspaniały: świeża zwierzyna wybornie smakowała przy suszonem i solonem mięsie, a doskonały pudding sporządzony własną ręką doktora, dwa razy z półmiska na talerze przechodził. Doktór opasany fartuchem i z nożem w ręku, taką w kulinarnej sztuce okazał biegłość, że