Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.
104

— Bynajmniej! światło z tego tłuszczu nie ma tak wielkiej mocy; zaledwieby je przez mgłę dojrzeć było można.
— Czy nie masz czasem zamiaru wydobyć wodoród z naszego zapasu węgla i robić z niego gaz oświetlający?
— O! i to światło jeszczeby nie było wystarczające, a prócz tego, pochłonęłoby znaczną część naszego materyału opałowego.
— Zatem, rzekł Altamont, nie widzę sposobu....
— Co do mnie, odezwał się Johnson, po zrobieniu kuli z merkuryuszu, soczewce z lodu i wybudowaniu Szańca Boskiej Opatrzności, sądzę że pan Clawbonny zdolnym jest wszystko co zechce.
— Powiedzże nam więc doktorze, mówił Altamont, jaki to rodzaj latarni urządzić zamyślasz?
— Poprostu, odpowiedział doktór, latarnię ze światłem elektrycznem.
— Ze światłem elektrycznem!
— Bezwątpienia, na pokładzie twego okrętu panie Altamont, znalazłem stos Bunsena, w wybórnym przechowany stanie?
— Cóż z tego? spytał Amerykanin.
— Zabierając go z sobą, widocznie mieliście zamiar robienia doświadczeń; dla czegóżbyśmy dziś