Życie pod biegunem jest nader smutnie jednostajnem. Człowiek zupełnie jest zawisłym od kaprysów atmosfery, jednostajnie naprowadzającej swoje burze i mrozy. Przez większą część roku pogoda jest taka, że wyjść na powietrze niepodobna, a biedni ludzie zmuszeni tam zimować, siedzą zamknięci w swych domkach z lodu. Pędzą życie jak krety chowające się pod ziemią.
Następnego dnia termometr opadł znacznie, powietrze zapełniło się tumanami śniegu, resztę światła zupełnie zaciemniającemi. Doktór nie mogąc wyjść z domu siedział z założone mi rękami. Nie było co robić, chyba tylko odmykać często drzwi od korytarza, aby nie zamarzły, lub wycierać ściany lodowe, na które występowała wilgoć, wskutek ciepła wewnątrz utrzymywanego. Domek Doktora tak dobrze i trwale był zbudowany, że zamieć śniegowa nie tylko że mu nie zaszkodziła, ale owszem przyczyniła się jeszcze do trwałości, zwiększając objętość jego murów.
Składy również się dobrze trzymały. Wszyst-