Nazajutrz pomyślano o urządzeniu polowania, w którem Hatteras, Altamont i cieśla mieli wziąść udział. Niepokojące ślady już się nie pokazywały; widocznie niedźwiedzie wyrzekły się napadu, bądź to obawiając się nieznanych przeciwników, bądź dlatego, że nic im nie odkrywało bytności żywych istot pomiędzy kawałami śniegu.
Doktór miał pod nieobecność myśliwych dotrzeć aż do wyspy Johnsona, dla wyrozumienia stanu lodów i dokonania kilku badań hydrograficznych. Zimno było bardzo ostre, ale rozbitki łatwo je znosili, bo naskórek okrywający ich ciało przywykł już do takiej wyjątkowej temperatury .
Johnson miał w domu pozostać i pilnować go.
Trzej myśliwi uzbroili się w dubeltówki gwintowane o stożkowatych kulach; wzięli z sobą pewną ilość suszonego mięsa na przypadek gdyby ich noc zaskoczyła przed powrotem do domu — prócz tego, każdy zaopatrzył się w nóż do wyżłabiania śniegu, narzędzie niezbędne w tych okolicach, i w siekierkę zatkniętą za pas ze skóry jele-
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.
155
ROZDZIAŁ DWUNASTY.
Więzienie lodowe.