Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.
157

Zajmując się tem i owem, rozmyślało wczorajszej rozmowie z kapitanem, o jego uporze, bardzo zresztą bohaterskim i zaszczytnym, nie pozwalającym aby Amerykanin lub szalupa amerykańska dotarła wprzód niż on, lub z nim razem do bieguna.
— A przecież, zdaje mi się niepodobieństwem, mówił do siebie, przebyć ocean bez statku; jeśli spotkamy morze przed sobą, będziemy musieli koniecznie puścić się na nie. Nie można przebyć wpław trzystu mil, choćby się było najodważniejszym ze wszystkich Anglików. Patryotyzm ma swe granice; zresztą zobaczymy, mamy jeszcze czas przed sobą. Clawbonny nie wyrzekł jeszcze swego ostatniego słowa; jestto sprytny człowiek, i może odwieść kapitana od jego zamiaru. Pewny nawet jestem, że idąc ku wyspie, rzuci okiem na resztki okrętu Porpoise, i wyrozumie na co się one przydadzą.
Myśliwi już od godziny wyszli, a Johnson wciąż rozmyślał, gdy w tem dał się słyszeć wyraźnie i silnie strzał o dwie lub trzy mile pod wiatr.
— Oho, pomyślał sobie Johnson, znaleźli coś i pewno niedaleko, skoro ich słychać tak wyraźnie. Bo też i atmosfera bardzo jest czystą!