Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
181

Nazajutrz temperatura o wiele się polepszyła; przy nagłej zmianie kierunku wiatru, termometr podniósł się do dziewięciu stopni pod zero. Tak nagła różnica, znakomity wywarła wpływ na ludzi i wszystko co ich otaczało. Powiew wiatru południowego był pierwszą zapowiedzią wiosny podbiegunowej.
Tak ocieplona niejako temperatura trwała przez wiele dni z rzędu; termometr zawieszony w miejscu osłoniętem od wiatru wskazywał nawet tylko jeden stopień zimna, co zapowiadało odwilż.
Lody pękać zaczynały; tu i owdzie ukazała się na powierzchni struga wody słonej; w kilka dni potem spadł deszcz obfity.
Ze śniegów wydobywała się gęsta para, wróżąca blizkie topnienie tych mass niezmiernych. Blada tarcza słoneczna rumieniła się wyraźniej, zataczając coraz większe koło nad horyzontem; noc trwała zaledwie trzy godziny.
Drugim nie mniej znaczącym symptomatem wiosny, było ukazanie się kuropatw, siewek, gęsi, kur i temu podobnego ptastwa, powracającego ogromnemi stadami. Powietrze zapełniało się tym ogłuszającym wrzaskiem, który znany już był osadzie z przeszłej wiosny. Zające, na które polowano z powodzeniem, pokazały się na wybrze-