— Tak pan sądzisz? ironicznie zapytał kapitan.
— Tak sądzę i przekonany jestem, że tą, jako najprostszą drogą wszyscy dążyć powinni na Ocean północny, jeśli on będzie kiedy dostępny. Zaprawdę, wielkiem jest odkrycie doktora Kanne!
— Doprawdy? mruknął Hatteras, aż do krwi gryząc sobie wargi.
— Tak, tak! mówił doktór, nie można temu zaprzeczyć, i każdemu sprawiedliwość oddać należy.
— Tem więcej, ciągnął dalej uparty Amerykanin, że przed tym sławnym marynarzem nikt inny nie posunął się tak daleko na północ.
— Zdaje mi się jednak, cedził Hatteras, że obecnie Anglicy są jeszcze dalej.
— I Amerykanie! dodał Altamont.
— Amerykanie? powtórzył Hatteras.
— A któż ja jestem? z dumą odparł Altamont.
— Pan jesteś, odpowiedział Hatteras tonem zaledwie powściąganym, pan jesteś człowiekiem który przypadkowi, równy jak nauce chce dać udział w sławie! Wasz kapitan amerykański daleko wprawdzie posunął się na północ, ale przypadek tylko...
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.
197