— Przypadek! zawołał Altamont, pan śmiesz utrzymywać że nie energii i nauce doktora Kanne świat zawdzięcza to odkrycie?
— Ja utrzymuję, odrzekł Hatteras, że nazwisko doktora Kanne nie ma znaczenia w kraju, gdzie błyszczą imiona takich jak Parry, Franklin, Ross, Belcher i Penny podróżników — na tych morzach, gdzie Anglik Mac-Clure znalazł przejście północno-zachodnie...
— Mac-Clure! żywo odparł Amerykanin, odmawiasz, panie Hatteras, przypadkowi wszelkiego udziału w sławie odkryć i jednocześnie wymieniasz to nazwisko? Czyż nie sam tylko przypadek mu pomógł?
— Nie, zawołał Hatteras, zapalając się. Odwaga jego, wytrwałość z jaką przepędził cztery zimy wśród lodów...
— Łatwo to zrobić, gdy nie można inaczej, odrzekł Amerykanin; nie mógł wracać, a w końcu porzucił swój okręt Investigator, by do Anglii powrócić.
— Moi przyjaciele, mówił doktór...
— Zresztą! ciągnął dalej Altamont, przerywając doktorowi, nie mówmy o osobach, lecz zobaczmy rezultaty. Mówisz pan o przejściu północno-zachodniem, które dotąd jeszcze nie jest bynajmniej wynalezione.
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.
198