— To niezawodne, odpowiedział doktór, i z tego właśnie spostrzeżenia możnaby wyprowadzić wniosek, że zwierzęta te nie pochodzą z Ameryki.
— A to czemu? spytał Altamont.
— Bo gdyby zrodzone były na ziemi Ameryki północnej, wiedziałyby pewnie co mniemać o tem ssącem, dwunożnem, dwurękiem zwierzęciu, zwanem pospolicie człowiekiem; na widok nasz uciekłyby niezawodnie. Podobniejszem jest do prawdy, że przyszły one tu z północy, że pochodzą z tych nieznanych krain Azyi, gdzie dotąd jeszcze noga ludzka nie postała — i że przybyły tu przez ląd graniczący z biegunem. Tak więc panie Altamont, nie możesz rościć prawa jakby do swoich rodaków.
— Oh! rzekł Altamont, na takie rzeczy myśliwiec nie zwraca uwagi; wszelka zwierzyna pochodzi z kraju zdobywcy.
— Uspokój się dzielny Nemrodzie! wolałbym się wyrzec raczej strzelania na całe życie, niż zgodziłbym się rzucić popłoch między te roskoszne stworzenia. Patrz oto, Duk nawet pobratał się i oswoił z niemi. Bądźmy dobrymi o ile to być może; dobroć jest potęgą.
— Dobrze! dobrze! odpowiedział Altamont, nie bardzo rozumiejący te czułości, ale chciałbym do-
Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.
221