Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.
276

— Tak jest! tak! powtórzył Johnson.
— Ależ to obłok, rzekł Amerykanin.
— Ziemia! ziemia! powtórzył Hatteras z niewzruszonem przekonaniem.
Wszyscy z największą uwagą rozpatrywać zjawisko poczęli.
Lecz jak się to często zdarza z przedmiotami niewyraźnemi z powodu zbytniego oddalenia, i im zdawało się, że znikł punkt obserwowany. Wkrótce jednak ukazał się na nowo, a doktorowi nawet zdawało się, że dostrzegł błysk jakiś w odległości dwudziestu może, lub dwudziestu pięciu mil na północ.
— To wulkan! krzyknął.
— Wulkan? powtórzył Altamont.
— Ani wątpić, odparł doktór.
— Pod tą szerokością geograficzną! zauważył Altamont.
— A dla czegóżby nie? odrzekł doktór; a Islandya nie jestże ziemią wulkaniczną, a nawet powiedzieć można, składającą się z samych wulkanów?
— Tak, Islandya! to co innego, odpowiedział Amerykanin, ale nie tak blizko bieguna!
— I nasz znakomity rodak kommodor Jakób Ross także potwierdza, że na lądzie Australii ist-