Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.
336

Rozpoczęła się tedy na nowo owa tyle razy opisywana, tak powolna i męcząca podróż, Altamont miał słuszność, że nie ufał trwałości lodu: rzeczywiście nie można było przejść cieśniny Jones i wypadało jechać wciąż brzegiem Lincolnu.
Dnia 21-go sierpnia, podróżni wziąwszy się nieco na ukos, doszli do ciaśniny Glacier’a; tam puścili się lodem i następnego dnia dotarli do wyspy Koburg, którą przeszli w przeciągu dwóch dni, walcząc ze śniegową zawieją.
Ztamtąd dopiero wydobyli się na lepszą nieco drogę przez pola lodowe, i nareszcie 24-go sierpnia stanęli na ziemi Devonu północnego.
— Teraz, rzekł doktór, pozostaje nam już tylko przebyć ten ląd i dostać się do przylądka Warender, przy wejściu do ciaśniny Lankastra.
Pogoda tymczasem bardzo się popsuła: powietrze było mroźne, połączone z nieustanną zamiecią śniegową, wyczerpującą resztki sił biednych podróżnych. Zapasy także się wyczerpywały z dniem każdym i musiano ograniczyć się już do jednej trzeciej części zwykłej porcyi, aby tylko psom starczyło żywności odpowiedniej do ich pracy.
Natura gruntu także nie mało przyczyniała trudów; nierówności wciąż napotykane o wiele opó-