mieszkaniec domu przy ulicy Saville-row powinien był powrócić do siebie dopiero o północy. Wszedłszy do swego pokoju, pan Fogg zawołał:
— Obieżyświecie!
Obieżyświat nie odzywał się. Wołanie to o niewłaściwej godzinie mogło się do kogo innego odnosić.
— Obieżyświecie! — powtórzył pan Fogg, nie podnosząc głosu.
Obieżyświat ukazał się we drzwiach.
— Wołałem cię dwa razy — rzekł pan Fogg.
— Wszak niema jeszcze dwunastej — wyjmując zegarek, odpowiedział sługa.
— Wiem o tem — odparł pan Fogg, nie robię ci też wyrzutów. Za dziesięć minut wyjeżdżamy do Dovru i Calais.
Francuz skrzywił się nieznacznie. Zdawało mu się, iż się przesłyszał.
— Pan wyjeżdża? — spytał.
— Tak — odrzekł pan Fogg. — Udamy się w podróż naokoło świata.
Na te słowa Obieżyświat wytrzeszczył oczy, opuścił ramiona i cała postać jego wyrażała najwyższe zdumienie.
— Podróż naokoło świata — wyszeptał.
— Którą odbędziemy w 80 dniach, nie mamy więc chwili do stracenia.
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/028
Ta strona została przepisana.