Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/050

Ta strona została przepisana.

wierzę. Toby nie miało sensu. Musi być w tem coś innego.
— A to oryginał, ten pan Fogg.
— Ja sądzę.
— Jest pewnie bogaty?
— Niewątpliwie. Ma on z sobą pokaźną sumkę w nowiuteńkich banknotach. Nie żałuje pieniędzy w drodze. Przypomina mi się, iż obiecał piękną nagrodę kapitanowi statku »Mongolia« w razie przybycia o parę godzin wcześniej do Bombayu.
— A znacie już dawno swego pana?
— Ja — odparł Obieżyświat — nastałem na służbę w dniu naszego wyjazdu.
Można sobie wyobrazić wrażenie, jakie sprawiły te słowa na i tak już rozgorączkowanym umyśle agenta.
Ten nagły wyjazd z Londynu, duża suma pieniężna, o której mówił Francuz, pośpiech w podróży i wreszcie pretekst w postaci tak dziwnego zakładu, wszystko to utwierdzało pana Fix w powziętem mniemaniu. Rozmawiając w dalszym ciągu z Francuzem, dowiedział się, iż chłopak ten nie znał wcale swego pana, iż ten ostatni mieszkał w odosobnieniu w Londynie, iż miano go za bogatego, nie wiedząc nic o źródle jego dochodów, iż był człowiekiem trudnym do zgłębienia itp. itp. W tejże chwili pan Fix był przekonany, iż